Projekt niezwykły jak Kobieta!!!
Prestiżowy Semper Opern Ball cieszy się renomą i uznaniem na całym świecie. Określany jest mianem najpiękniejszej nocy w roku zarówno w Dreźnie, jak i w całych Niemczech. Zachwyca niepowtarzalną i wyjątkową atmosferą. Jest miejscem klasycznych wydarzeń wpisanych w europejską tradycję, jak również sceną prezentacji wybitnych współczesnych artystów, teatrów, koncertów i kolekcji sztuki. Na scenie Semper Opera Ball co roku gościnnie występują artyści międzynarodowej sławy i uznane grupy sceniczne (np. Cirque de Solei, balety dworskie, tenorzy operowi). Młode pary debiutantów prezentują widzom pokaz klasycznego walca wiedeńskiego przy akompaniamencie drezneńskiej orkiestry. Organizatorem, pomysłodawcą i dyrektorem Balu jest znamienity profesor Hans - Joachim Frey – niemiecki manager kultury i dyrektor generalny Opery w Dreźnie.
W piątek, 29 stycznia, odbędzie się już jedenasta edycja tego prestiżowego balu. Trzynaście absolwentek Wyższej Szkoły Artystycznej z Warszawy dostąpiło niezwykłego zaszczytu, jakim jest zaproszenie na Semper Opern Ball. Zaprezentują tam swoje prace kostiumograficzne.. Pokaz będzie miał charakter majestatycznego spektaklu, w trakcie którego pokazane zostaną kostiumy inspirowane sukniami dam, królowych oraz księżniczek z różnych epok i rejonów świata.
Jakie są absolwentki warszawskiej WSA? Jak postrzegają piękno i skąd czerpią inspirację? Podczas próby generalnej pokazu, w hali warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego, kilka artystek uchyliło rąbka tajemnicy swojej twórczości. Anna Konikowska ukończyła WSA w 2015 roku. Podczas drezneńskiego pokazu zaprezentuje pięć kostiumów. Będą to m.in. kreacje dwóch królowych: „Czarna” i „Czerwona” – temat pracy licencjackiej artystki. Z kolei „Kariatyda” i filcowa „Biało-czerwona” są pracami semestralnymi projektantki. Ostatnią z prezentowanych przez nią prac będzie „Orient”, suknia ozdobiona granatowymi skrzydłami, przygotowana specjalnie na Opern Ball. -Te prace to efekt mojej pasji i wymogów szkolnych – mówi Anna Konikowska. - Każdy z modeli ma swoją osobną genezę. Tematem mojej pracy licencjackiej był motyw Vanitas, czyli alegoria władzy na podstawie malarstwa baroku. Mieszam tu m.in. pożądanie jak i śmierć kobiety, temat bardzo popularny w baroku. Z kolei „Kariatyda” to efekt zadania szkolnego, w którym miały się połączyć dwie odległe epoki. Zatem w przypadku tej sukni postanowiłam zderzyć ze sobą stylistykę Secesji, konkretnie twórczość Alfonsa Muchy oraz Antyk i jego ornamenty gipsowe. Zupełnie innym zadaniem, które zaowocowało suknią „Biało-czerwoną”, było polecenie wykonanie projektu odzwierciedlającego polskość. W tym wypadku połączyłam nasze barwy narodowe i kubistyczne formy polskiego Expo w Szanghaju z fakturą sztywnego filcu i motywem wycinanki łowickiej.
Anna Konikowska przyznała, że późno zdecydowała się na podjęcie edukacji artystycznej w WSA. - Dopiero w dojrzałym wieku postanowiłam zawalczyć o realizację własnych marzeń. Dopiero teraz mam warunki do tego, by zająć się robieniem rzeczy, które kocham…
Mecenatem Prezesa Zarządu firmy Lord, został objęty jeden kostium Doroty Żółkiewskiej. - Mój kostium zainspirowany jest zarówno barokiem, jak i słowiańszczyzną – opisuje artystka. - Wpisuje się to dobrze w temat słowiańskiego dworu. To moja praca dyplomowa, która na potrzeby pokazu została odrobinę przerobiona, aby pasowała do całej kompozycji. Dorota Żółkiewska, absolwentka WSA, bardzo ciepło wspomina czas poświęcony na edukację w tej szkole. Przyznaje, że to był w jej życiu czas fantastyczny… - W całości poświęciłam się realizacji moich marzeń. Nie zajmuję się zawodowo kostiumografią, ale od kiedy pamiętam, było to moje wielkie marzenie. To, że biorę udział w tym projekcie jest dla mnie czymś niezwykle satysfakcjonującym – dodaje projektantka.
Ewelina Mróz jest zarazem absolwentką i wykładowczynią Wyższej Szkoły Artystycznej. Podczas pokazu w Dreźnie zaprezentowany zostanie jeden z jej niezwykłych projektów. - Mój projekt, to „Chinka” - opowiada. - W kreacji dominuje błękit i czerwień. Krój sukienki oddaje charakter prostej sukni, w jakich chodziły dawniej chińskie prostytutki. Połączyłam to z elementami tradycyjnej chińskiej sukni ślubnej. Podczas projektowania stylizacji miałam na myśli zmieszanie sfery sacrum i profanum.
Artystka przyznaje, iż czas spędzony w WSA to najlepszy okres jej życia. - W życiowej skali szczęścia od jeden do dziesięć przyznaje zdecydowaną „dziesiątkę”! Zawsze chciałam studiować charakteryzację, jednak moja mama nalegała, abym najpierw skończyła „zarobkowe” studia. Zapomniałam o tych marzeniach na chwilę, skończyłam politechnikę…. Następnie dostałam się do WSA i ku mojemu zaskoczeniu zakochałam się w projektowaniu kostiumów o wiele mocniej niż w charakteryzacji – podkreśla Ewelina. Autorka „Chinki” opowiada także o swoim procesie twórczym. - O dziwo, najbardziej przyjemnym i relaksującym etapem tworzenia „Chinki” było wyklejanie jej cekinami. Wszędzie chodziłam z materiałami. Pamiętam, że w maju łapiąc pierwsze promyki słońca, w parku układałam na kocu cekiny i materiał, a następnie sklejałam je godzinami – wspomina.
Katarzyna Markiewicz zdominowała pokaz kostiumów ich liczbą. Mecenatem zostało objętych aż dziewięć jej prac. - Każdy mój kostium to inna bajka. Mamy tutaj pracę inspirowaną Joanną Dark, renesansową suknię w stylu Elżbiety Tudor, rokokową Marię Antoninę, sukienkę dyskotekową, pracę inspirowaną kobiercem z XVIII wieku, a oprócz tego prace: „Czarna Wojowniczka” i „Różowy ptak” inspirowany karnawałem w Rio – wylicza. Proces tworzenia sukni to dla Kasi „wachlarz emocji”. -Kiedy przychodzi mi do głowy pomysł, pierwsza koncepcja projektu, czuję tonę ekscytacji. W mojej głowie wybucha wtedy eksplozja energii. Po około dwóch tygodniach przychodzi kryzys, bo nie wszystkie szaleństwa wyobraźni da się przenieść na tkaniny. Szukam jednak uparcie sposobów, aby końcowy efekt był jak najbliższy mojej wyobrażonej koncepcji. Później znowu bardzo mocno się cieszę. Zawsze jednak dzień przed zakończeniem projektu znów dopada mnie zwątpienie i poczucie, że może nie było warto i ta cała praca nie jest wiele warta. To przez ogromne zmęczenie, spanie po dwie czy trzy godziny dziennie. To załamanie przychodzi najczęściej przy długich, czasochłonnych projektach. Suknię inspirowaną Marią Antoniną wykonywałam przecież przez ponad cztery miesiące… Tam ogrom detali wykonywałam własnoręcznie, gdyż nigdzie nie mogłam znaleźć ich w gotowych formach. Ta praca uczy mnie cierpliwości, a na koniec zawsze mówię sobie „było warto!”.
Przy projekcie współpracuje także Paulina Wycichowska, wybitna choreografka i solistka Polskiego Teatru Tańca. Jej zadaniem było steatralizowanie, czyli nadanie fabuły całemu wydarzeniu. - Chodzi o to, że to nie jest zwykły pokaz mody – wyjaśnia nasza rozmówczyni. - Wśród projektów mamy przeróżne odsłony kobiecości: królowe, księżniczki, wojowniczki. Każdy kostium, tak jak i każda kobieta, jest bardzo indywidualny i odmienny. Ich wspólnym pierwiastkiem jest, oczywiście, piękno. Opracowałam dziewczynom taką choreografię, która oddaje temperament każdej postaci i „ożywia” te piękne kostiumy. Cieszę się, że modelki noszące w tym pokazie kreacje są tak różne jak te artystyczne prace. Są tu nie tylko profesjonalne tancerki, ale i dziewczyny zupełnie niezwiązane z ruchem scenicznym. Tak różne kobiety mają zupełnie inną energię ruchu, a to niezwykle oddaje różnorodność i bogactwo kostiumów – komentuje choreografka.
Wszystkie kostiumy są produkcjami absolwentek Wyższej Szkoły Artystycznej. Jak dodaje Agata Manowska, dyrektor artystyczna tej uczelni, ich wyjątkowość polega na tym, iż nigdzie na świecie nie powstała podobna „kolekcja”. Hans - Joachim Frey dostrzegł unikatowość tych sukni i zaprosił po raz pierwszy w historii Opern Ball’u absolwentki artystycznej uczelni na swoje wielkie wydarzenie w Dreźnie. - Kostiumy, choć należą do studentek, są bezbłędne. Ich poziom jest nadzwyczaj wysoki – podkreśla dyrektor Manowska.
Na całość przedsięwzięcia, jakim jest drezneński pokaz kostiumów, składa się wiele walorów. To nie tylko zbiór wybitnych prac, które śmiało można nazwać dziełami sztuki. Są to również ważne emocje dla całej grupy kobiet zaangażowanych w projekt. Wielomiesięczna współpraca na wielu polach artystycznych równocześnie, to czas, w którym uzewnętrzniają się pragnienia, pasje i uczucia, które na co dzień bywają głęboko schowane we wrażliwych meandrach dusz artystek. Takie „oczyszczenie” emocji jest niezwykle przyjemnym doznaniem. Być może właśnie dlatego, że na warszawskiej artystycznej uczelni spotkała się grupa kobiet, wzajemnie inspirująca się swoimi doświadczeniami, zestaw kostiumów wkomponowanych w mini-spektakl teatralny jest tak niezwykłym przeżyciem zarówno dla jego autorek jak i dla widzów.
Katarzyna Szatyłowicz
Komentarze (0)