PREMIERA BALETU „ROMEO I JULIA” W OPERZE WROCŁAWSKIEJ
Już pierwsza „szekspirowska” choreografia Jacka Tyskiego, zrealizowany w 2013 roku w Teatrze Wielkim w Warszawie „Hamlet”, zdobyła uznanie zarówno publiczności jak i krytyków - chwalono m.in. oryginalność pomysłu, ekspresję scen zespołowych, tudzież sam sposób ukazania aktualności przekazu szesnastowiecznego dramatu. We wrocławskiej inscenizacji „Romea i Julii” widzowie zostają skonfrontowani z niemal trzygodzinną (w tym dwie przerwy) taneczną feerią oprawioną w oryginalną, funkcjonalną scenografię (i kostiumy) sugerującą transfer renesansowej akcji w czasy współczesne zgodnie z uniwersalnym, nie poddającym się wg choreografa konkretyzacji czasu akcji, przesłaniem dzieła. Osadzony w neoklasycznej stylistyce balet przykuwa uwagę pełnymi wyrazu i emocji rolami solowymi oraz dynamiką scen zespołowych, przy czym w odróżnieniu od dotychczasowych sławnych inscenizacji tego dzieła choreograf każe tańczyć wszystkim osobom dramatu - tańczą zatem rodzice obojga kochanków, niania Julii i ojciec Laurenty, role ograniczane dotychczas do tzw. milczących zadań aktorskich (błędnie nazywanych pantomimą). Znawców i wielbicieli szekspirowskiej tragedii zaskoczy z pewnością fakt odmiennej od dotychczasowych interpretacji postaci Romea i Julii, którzy w balecie Tyskiego przez cały czas, nawet w bolesnej scenie pożegnania, pozostają dziećmi, a dojrzewają dopiero w obliczu śmierci ukochanej osoby. Wielce udanej, mimo pewnych dłużyzn, całości towarzyszy muzyka grana na żywo przez orkiestrę, którą kieruje Marcin Nałęcz- Niesiołowski, wydobywając z pełnej zawiłości partytury Prokofiewa bogatą obrazowość i plastykę utworu. Gorąco przyjętą przez publiczność premierę spotkały dość skrajne opinie krytyków: od zachwytu po zarzut spłycenia przekazu szekspirowskiej tragedii, co tym bardziej powinno zachęcić do złożenia wizyty w Operze Wrocławskiej i wyrobić sobie własne zdanie w kwestii kolejnego choreograficznego ujęcia historii legendarnych kochanków.
Elżbieta Pastecka
Komentarze (0)